Nigdy tego nie robiłem , więc chciałem się przekonać jak to jest . Dzisiaj było u mnie +11 , więc zaglądnąłem do jednego ula . Jajeczka i larwy znajdowały się na 2 ramkach , natomiast czerwiu krytego , tyle co niewielka dłoń . Czerw kryty był jeszcze rozstrzelony , więc wskazywało by to na pierwszy czerw .
Odsklepiłem ok. 30 komórek i wyciągnąłem larwy . Na żadnej nie znalazłem ani jednej larwy warrozy .
Uważam , że wycinanie pierwszego czerwiu jest bez sensu . Jeśli ktoś się obawia , to lepiej odymić na wszelki wypadek - tak jak pisał Piotrek w innym wątku .

Dla mnie to kompletna bzdura. Bo jak można bawić sie przy większej ilości uli w takie zabiegi. Chyba nikt poważny tego nie robi. Co z tego że wywalimy taki czerw, pszczoły i tak przyniosą do ula warroze. Tak trzeba leczyć i tak. To już lepiej odymić apiwarolem. Dodatkowo niszczymy jeszcze nie potrzebnie ramki. A i tak w czerwiu, warrozy może nie być wcale.

yy nie wiem czy powinienem ale ja w tym roku popełniłem tą bzdurę i polikwidowałem pierwszy wiosenny a właściwie przedwiosenny czerw i muszę przyznać że ta teoria o pozbywaniu się przez to warroa to kompletna bzdura , nie znalazłem żadnych przesłanek przemawiających za tym żeby ten zabieg powtarzać co roku , w odsklepionym pierwszym czerwiu nie znalazłem warrozy to też odradzam takie ingerowanie w gniazda w marcu by się pozbywać tego czerwiu , tylko można sobie na robić bałaganu a efekt żaden .

Też nigdy nie byłe tego zwolennikiem , ale nigdy nie sprawdzałem czy to ma sens .
Dzięki Piotrze , że się z nami podzieliłeś swoimi doświadczeniami . Przynajmniej nie popełnimy
tego błędu .